Nowa ustawa Pzp ma implementować do polskiego systemu prawnego dyrektywę z 26 lutego 2014 roku co musi nastąpić do 18 kwietnia 2016 roku. Biorąc pod uwagę fakt, iż na jesieni czekają nas wybory parlamentarne, a zgodnie z obowiązującą zasadą dyskontynuacji - parlament, który kończy swoją kadencję zamyka wszystkie sprawy nad którymi pracował - przyjęcie jej w terminie pozwalającym zachować przyzwoity termin vacatio legis jest czysto teoretyczne.
Bez wątpienia sam pomysł zastąpienia obecnie obowiązującej ustawy nowym aktem prawny jest dobry choć analizując jej projekt wydaje się, że dłuższy niż roczny termin istnienia dyrektywy 24/18 nie został wykorzystany najlepiej. Oprócz całkiem dobrych rozwiązań jak choćby:
w projekcie nowego Pzp znajduje się też wiele elementów, które zapewne nastręczą masę problemów uczestnikom rynku zamówień publicznych. Tym bardziej, że należą do nich elementy zarówno techniczne - niespójna terminologia oraz bezrefleksyjne tłumaczenie tekstu samej dyrektywy, jak i merytoryczne - przepisy dotyczące jawności czy też nowa, bardzo ocenna przesłanka upoważniająca do unieważnienia postępowania. W konsekwencji nowa ustawa Pzp spowoduje rewolucję w systemie zamówień publicznych, ale niestety taką gdzie rewolucjoniści poza celem zmiany dotychczasowego porządku nie zgłaszają dobrego pomysłu na wdrożenie efektywnego i skutecznego sposobu dokonywania zakupów. Obawiam się więc, że hasło głoszone złośliwie w wielu instytucjach udzielających zamówień publicznych - rok bez nowelizacji ustawy Pzp to rok stracony - będzie wciąż aktualne.